sobota, 7 czerwca 2014

Gadki Pracującej Matki





Masz dziecko, jedno dziecko - opiekując się nim siedzisz w domu i czasem sobie myślisz, że nie ogarniasz? Nie pamiętasz kiedy ostatnio jadłaś ciepły obiad  na siedząco, masz wrażenie, że mieszkasz na placu zabaw, poznałaś nowatorski sposób strzepywania ubrań tak aby nie trzeba było ich prasować, a może nawet nauczyłaś się już rozmawiać przez telefon, trzymać Bobasa na ręku, a drugą robić mleko? Brawo. Wydaje Ci się, że to szczyt możliwości? O nie! Poziom MASTER osiągniesz po powrocie do pracy!

Po bezsprzecznie najpięknieszym  ale i najbardziej nieprzewidywalnym roku z Zo, po tych dwunastu miesiącach misji MAMA, nadszedł dzień kiedy należało pójść do pracy. A więc poszłam. Szczerze powiem, bez przekonania. Sama nie wiem co czułam pierwszego dnia. Tych dni minęło już siedem. Od siedmiu dni jest to misja MAMA PRACUJĄCA.

Przeczytałam ostatnio: "U nas funkcjonuje społeczna pułapka: nie wracam do pracy, ale zostaję w domu, bo chcę być z dzieckiem, to słyszę, że jestem mało ambitna; wracam do pracy – jestem wyrodną matką, bo przecież wracam późno do domu; łączę oba i wtedy słyszę komentarze: kobieto, jak ty wyglądasz? Chcesz przestać podobać się mężowi? Spójrz na inne zadbane kobiety!” Czy jest jeden prawidłowy tor, którym powinna kroczyć matka? Nie bardzo. Ale to dotyczy naszego społeczeństwa. Bo we wszystkich bardziej tradycyjnych kulturach ten tor jest, przez co wiadomo, co trzeba robić, żeby być dobrym rodzicem. U nas jest ten problem, że takich torów jest bardzo dużo; nie wszystkie się też ze sobą zgrywają. Zależy więc, czy akurat przebywamy wśród feministek czy na przykład konserwatystów, to usłyszymy dwa zupełnie różne modele wychowania". 

Opinie innych nie są dla mnie na szczęście, aż tak istotne. Niestety, największą pułapką okazały się własne myśli i wyrzuty sumienia. Bo kiedy wracam do domu Mała wcale tak bardzo się nie cieszy, w dzień bawi się z Babcią tak dobrze, że mojej nieobecności jakby nie zauważyła. Wydaje się być torchę rozdrażniona jakby była zła za to, że ją zostawiłam... Głupie, wiem. 

Co robi Matka Pracująca aby sama przed sobą wypadła lepiej? Kiedy tylko wraca z pracy, wyskakuje ze szpilek i z wielkim uśmiechem bierze na ręce swoje Maleństwo. Wymyśla najbardziej wyszukane zabawy plastikowymi grzechotkami i ochoczo odkręca pchacz, którym Zo po raz setny wjechała w ścianę. Mama pracująca z pasją czyta książkę o Filemonie, a w kolejnej szuka rudego kota. Radośnie rusza na popołudniowy spacer, a później tańczy i śpiewa "Czarne jagódki". Po kąpieli łaskocze i gania Malucha po wielkim łóżku, a ona śmieje się do rozpuku. Matka Pracująca po raz już chyba milionowy przytula i śpiewa kołysankę o piernikowym królu. A kiedy tylko Mała uśnie, Matka Pracująca bierze się za mycie podłóg, wstawianie prania, prasowanie i pieczenie wegańskiego brownies. I po tym wszystkim może dopiero powiedzieć, że jest szczęśliwa ;-)

1 komentarz:

  1. Eh, tak dokładnie jest. Też mi się wydawało, że wpadłam w pułapkę, ale nie ma co się tym przejmować. Wracam do domu z nową energią! :)

    OdpowiedzUsuń

Pages - Menu