piątek, 4 września 2015

Bo jak nie my to kto?






Miałyśmy na dzisiaj termin w poradni rehabilitacyjnej. Niby nic. Zwyczajnie, po trzech miesiącach od wystawienia skierowania przyszła na nas kolej. Ubrana, nakarmiona, względnie zadowolona - sprawnie nam idzie, pomyślałam. Oj, nie będzie tak łatwo- zdawał się szeptać los. 

Pierwsza zmiana planów- kupa. Czas na zmianę pampersa. Odnośnie czasu, to biegł zupełnie nie poruszony. Szybko, szybko. Musimy jeszcze jechać po Zosię. Jak to?- zapytałaby Ola gdyby już umiała mówić. Jestem głodna!!!!!!!!!!!!!!! Cóż z tego, że przed  zrobieniem kupy zjadłaś dwa cyce! Trudno, wciskam butlę. Bez mrugnięcia okiem wciągnęła jeszcze 125ml mleka. (Pani poznańska Laktatorko z wąsem- to ten moment kiedy dostajesz bezdechu. To ten moment, kiedy chcesz mi powiedzieć, że moje dziecko jest stracone, bo zjadło sztuczną mieszankę. Daj żyć kobieto! Gdybyś widziała jej uśmiech :)) Pampers suchy, brzuszek pełny, wciskamy się do fotelika. I trach! Matka przed oczami ma tylko czarną plamę. Oj, dawno o tym zapomniałam. Właśnie wyskoczył mi dysk. Pamiątka po pierwszej ciąży. Pojawiła się razem z obitym czołem po omdleniu w łazience. Tym razem jeszcze stoję.... Pytanie tylko jak ja upchnę Olę do fotelika bez schylania???  Nie pytajcie jakie ja wygibasy uskuteczniłam, ale się udało.

Ruszamy. Kolejne zaskoczenie na dworze- deszcz. Dobrze, że mamy koc. Babcia już dawno się martwi, że od deszczu będziesz miała piegi droga Olu! Przypięcie fotelika, odpięcie fotelika, jakieś 15 kg na bica (przecież nie zostawię dziecka w aucie), szybka rozmowa z Panią, zmiana kapci na buty, kurtka zapięta pod szyje i już prawie znów jesteśmy w aucie. 
- Moje audi! Moje audi!! - Zosia pieje z zachwytu na cały parking. 
Klik- jeden fotelik jest. Klik- drugi fotelik jest. Ufff, jedziemy do przychodni! 

U lekarza, jak u lekarza na NFZ. Niby masz termin na 12.15, a powinieneś się cieszyć, że wchodzisz już o 13.30. Weź to tylko wytłumacz znudzonej dwulatce! Sytuację trochę ratują czekoladowe cukierki i ciasteczka w kształcie literek ( w tym momencie kręcą głową wszystkie ortodoksyjne matki- nienawidzące czekolady). 
- Kochani zapraszam do tańc! Ja jeden palec mam, ja jeden palec mam i pięknie nim gram! - śpiewa Zosia i tańczy z  Miką. Kto by pomyślał, że chodzi do przedszkola dopiero tydzień. 

Wchodzimy. Pani doktor bada Olę, ja staram się jej słuchać, a Zosia w tym czasie rehabilituje misia. Właściwie chyba idzie z nim na spacer, bo słysze tylko jak mu tłumaczy:
- Nie misiu, za rączkę. Po chodniku idziemy. Rozglądamy się, nic nie jedzie? Idziemy.

Pani doktor bada Olkę i wysyła nas na piętro do fizjoterapeutki. Spoko. O, winda nie działa. No nic, jakoś wleziemy na górę. Moje plecy... Dam radę. To tylko fotelik z Olką, torba i kurtki. A druga ręka dla Zosi. Damy radę. Jakiś czas później mamy termin rehabilitacji. Hurrrrrra! Jedziemy do domu!

Mijamy wszystkich, którzy nadal czekają. Niby tacy jak my, tylko układ sił inny. Bo jakoś dziwinie na jedno dziecko, torbę i fotelik przypada najczęściej dwoje rodziców, albo przynajmniej mama i babcia....

Zanim jeszcze doszłyśmy do auta Zosia zażyczyła sobie frytki, a Olka mleka. Wiecie, ze na tylniej kanapie w Audi mieści się duży fotelik z Zosią, ze trzy zabawki, kocyk, fotelik Oli i jeszcze ja? I da tam jeszcze radę karmić piersią. Młodsza je, starsza czeka na frytki i śpiewa "Kamień z napisem LOVE". Dzięki Edek za płytkę! Jest niezastąpiona kiedy płaczą obie. Robię głośniej i nic nie słychać :) a ja śpiewam razem z Enejem :P Co do płaczu, to mam już trochę dość i łzy na poczekaniu. Dzwonię do mamy, potem do męża- chce im opowiedzieć o tym torze przeszkód i usłyszeć, że fajnie, że dałam radę sama....
- och Iza, ja też z Wami jezdziłam po lekarzach... a u mnie pogoda ładna, a głoda jestem jak nie wiem...- tyle mama.
- aha, dzięki za informacje. Dobrze, że wszytko ok- tyle powiedział Pan Dyrektor Tata. Czy on w ogóle słyszał co ja mówiłam?

----

Jakiś czas później parkujemy nasze auto. Leje. Olka śpi, a my z Zo zajadamy się frytkami z maca. Jedna łezka jakoś wycisnęła się z oka. Chyba nie wiedziała, że przy dzieciach się nie płacze...

- Mamusiu, kkocham Cię! jesteś wspanialsza na świecie, wiesz?- słyszę nagle. -A Zosia jest bardzo mądra, bardzo ładna i wyjątkowa!- kontynuuje mój mały loczek, powtarzając słowa, które słyszy ode mnie każdego wieczoru. 

Ocieram łzę i z uśmmiechem taszczę moją ekipę do domu. Damy radę! Bo jak nie my, to kto?





Pages - Menu