niedziela, 10 maja 2015

Prison Break in Bułgaria





Nie robi się takich rzeczy, nie robi, Pamiętajcie- nie rodzi się najpierw w prywatnym szpitalu, a potem w publicznym, bo skala rozczarowania może nas zabić.. Ale po kolei.

Dwa lata  temu  jeden z majowych weekendów spędziłam w SPA, jakim jest polski szpital. Tak, polski szpital można dobrze wspominać. Zosia urodziła się w Szpitalu Malarkiewicza w Olsztynie. Miałyśmy własną salę, która dawała nam poczucie prywatności. Położne od pierwszej chwili po cc przychodziły pytać jak się czuję i czy potrzebuję pomocy.  Wszelkie leki przeciwbólowe podawano przez velflon, tak często jak były potrzebne. Do kubka wlewały ciepłą herbatę laktacyjną. W pokoju było nowe, elektryczne łóżko które pozwalało dostosować wysokość do wanienki z dzieckiem lub do zejścia, co po cc początkowo łatwe nie jest. Wanienka w sali pozwoliła Panu Tacie już w pierwszej dobie wykąpać Zosię. Od tej pory robi to codziennie. Oj, długo można by jeszcze wymieniać. Z pozytywnymi wspomnieniami, w roku 2015 Matka wylądowała w Szpitalu Publicznym.

Nasza majówka rozpoczęła się wcześniej. Do szpitala jechałyśmy z Zo taksówką, bo Pan Tata jeszcze był w pracy. Matkę badali, a Zosia przez godzinę zagadywała pielęgniarki na Izbie Przyjęć. Swoim uśmiechem i piosenkami zdobyła pół personelu. Niestety piętro wyżej nie było tak miło. Cztery godziny spędzone na porodówce, przed siedmioma salami do porodów upewniły mnie że cc to jedyny, słuszny sposób żeby "rodzić po ludzku" ;) 

Aleksandra urodziła się 2 maja. Przez cesarskie cięcie. Sześć godzin później wylądowałam w celi nr 277. Od tej chwili czułam się jak Michael z Prison Break. Od pierwszych minut obmyślałam plan ucieczki. Planów szpitala nie miałam w tatuażach na plecach, ale w siniakach na prawej ręce, po siedmiu nieudanych próbach włożenia velflonu poprzedniego dnia.

Strażniczki nie miały dobrego dnia, ani tym bardziej nocy. Pojawiły się dopiero nad ranem, więc radziłam sobie jakoś bez większej dawki przeciwbólowych i ich pomocy przy Oli. Nie ma to jak wykonywać swój zawód z pasją. Panie w białych fartuchach naprawdę dobrze radziły sobie jako strażniczki więzienne. Były niedostępne, niemiłe, opryskliwe. Gorzej, że w prawdziwym świecie są pielęgniarkami i chyba ich poziom empatii powinien być trochę wyższy. Dzięki twardej szkole życia w pierwszej dobie, już następnego dnia Matka biegała i zapomniała o bólu. Leki przeciwbólowe są dla mięczaków. Michael w Prison Break był twardzielem :) Plan ucieczki rósł z każdym zastrzykiem w rękę, siniała coraz bardziej. 

Najlepsi byli jednak współwięźniowie. Cela trzyosobowa. Izolatki były chyba zajęte ;) Na łóżku obok wylądowała laska, której facet jak się później okazało był Bułgarem. Niestety nie mam od niego adresu na super kwaterę i na wymarzone wakacje. Mam za to traumę.

 Oglądaliście "Krąg"? Pamiętacie dziewczynę, która wychodziła ze studni? Panna z łóżka obok właśnie taką preferowała fryzurę. Początkowo myślałam, że ma włosy rzucone na twarz i powłóczy nogami, trzymając przy tym ręce jak paralityczka po operacji. Niestety zostało jej tak do wypisu. Laska była chodzącym dowodem depresji poporodowej. Siedziała na łóżku bez słowa przez kilka godzin i patrzyła w ścianę, czasem rzucając złowrogie spojrzenie mi lub trzeciej dziewczynie z sali. Dzieckiem nie umiała się zająć. Mały płakał chyba pięć godzin bez przerwy a ona nic. Powiedziała mu tylko: Nie płacz, przecież trzy godziny temu jadłeś... Śmiała się i płakała na przemian. Myślałam, że przy próbie przebierania urwie mu głowę. Pewnie była studentką bo w godzinach odwiedzin (w naszym więzieniu to tylko 15-19) przychodziły jej koleżanki z mieszkania. Ich głównym zajęciem było robienie zdjęć telefonem. Nie przeszkadzało im, że Mały model przez te kilka godzin płakał... Leżał sobie w wanience i słuchał pytań: Dlaczego beczysz, masz gorszy dzień?

Poza studentkami przychodził też Bułgar. Już pierwsze odwiedziny dały nam do zrozumienia, że z niego istny ogier. Całował swoją pannę po nogach, łapał za tyłek kiedy szła do toalety i zniknął z nią tam na 40 minut. Tak, mowa o sali w szpitalu, a panna po cc. Ich dziecko w tym czasie zajęte było płaczem. Bułgar był też specjalistą w karmieniu piersią- wciskał cycek swej panny w usta dziecka z zaciętością większą niż nawiedzona pani od laktacji. Po odbiór dziecka przyjechał rowerem. W koszuli zapiętej na dwa dolne guziki. Po wejściu wytargał twarz swojej panny w bujnych włosach na klacie. Dla przypomnienia- wszystko to dzieje się w szpitalnej sali. Dziecko ubrali w pajacyka, bez spodni i czapki, bo jak Bułgar powiedział położnej: jest ciepło. Oczy położnej mogły być jeszcze większe jak się okazało. Bułgar przywiózł fotelik, a w foteliku dwa koce i jakaś kołderka. Położna prosi o wyjęcie rzeczy bo chce włożyć dziecko i przypiąć pasami, a Bułgar na to: ja pasów nie używam!!!!!!!!!!!! Fuck.

A matka w tym czasie, na łóżku obok udaje, że nie słyszy. Jak może pomaga lasce z "Krzyku". Może dzięki moim wskazówkom nie urwą dziecku głowy.  W 9 dni spędzonych w szpitalu przeczytała trzy książki i masę gazet. Ola spokojna jak Aniołek na szczęście nie zapamięta pierwszej majówki w życiu. Matka nie ma wyboru. Przeszczęśliwa, że już w domu ;)

Pages - Menu