wtorek, 23 czerwca 2015

Tata





Pamiętam jak co rano budziłeś nas do szkoły śpiewając autorską piosenkę:
- Już pora wstać, do szkoły trzeba gnać! Ja tu trąbię pół godziny, a wy śpicie łobuziny! 
Pamiętam jak zimą, wieczorami, grzałeś nam kołdry na piecu kaflowym i przykrywałeś nas tak żebyśmy spokojnie spali. Jak rano odśnieżałeś całą drogę do szkolnego autobusu, a później ciągnąłeś nas na przystanek, na sankach. Jak uczyłeś mnie pływać, co umiałam już mając pięć lat. 

Pamiętam, jak przywoziłeś z pracy książeczki z wierszykami, które potem wpisywałam koleżankom do pamiętników. I jak razem uczyliśmy się tabliczki mnożenia. Siedem jedynek i ósma piątka :)  Pamiętam jak uczyłeś mnie matematyki na szkolne konkursy. To dzięki Tobie, później zawsze miałam piątki. 

To właśnie on pojechał ze mną składać papiery do liceum, a cztery lata później odczytywał z tablicy wyniki matury. Tata- bezsprzecznie bohater mojego dzieciństwa. Od zawsze zakochana w nim córeczka tatusia. To po nim mam tyle energii i optymizmu. I to dzięki niemu zawsze wierzyłam w siebie i wiedziałam, że mogę spełniać marzenia. Dzięki niemu  wiedziałam, że jestem bezpieczna, że zawsze mam kogoś na kogo mogę liczyć. 

Wiem, że nie mogłeś inaczej. Jakieś piętnaście lat temu podjąłeś chyba najtrudniejszą decyzję życia. Decyzję, której pewnie żałujesz do dzisiaj. Wyjechałeś do pracy po to abyśmy mieli lepiej... 
Tego jak tęskniliśmy nie wie nikt...

Dziś kiedy mam prawie trzydzieści lat tęsknię za Tatą z dzieciństwa. Widzę go w Tobie kiedy przytulasz moje dziewczyny i masz łzy w oczach, kiedy uczysz Zosię jazdy na rowerze, kiedy montujesz jej huśtawkę, bo wiesz że ona uwielbia się bujać. 

W Dniu Ojca dziękuję Ci Tato za wspaniałe dzieciństwo. W Dniu Ojca myślę o tym, że chcę aby moje dzieci miały takiego tatę. Żałuję tylko, że jesteś tak daleko...








piątek, 19 czerwca 2015

Urlop tzw. macierzyński




Chciałam dziś zrobić botwinkę w  Thermo. Rankiem ruszyłam na zakupy. W drzwiach od klatki: 
- Mamoooo chce okulary! Słonko jest! 
Słonko jest, okulary też tyle ze na drugim piętrze... zostawiamy wózek, Kluska na ręce (jednej bo druga asekuruje Zo, która na drugie piętro wejdzie SAMA, cóż ze zajmie to jakieś 10 minut.. Jesteśmy na górze, są okulary. Wychodzimy. Oj, nie tak prędko zdaje się sygnalizować płaczem Kluska.: czas na mleko! Jemy. Zosia na szczęście bawi się lego. Po 20 minutach wychodzimy. Znów Kluska na ręce, Zosia za rękę i mamy wózek. No nic ze nie zrobili nam podjazdu. Chętnie coś zniosę. Zawsze to jakiś trening dla figury młodej matki 

Chciałam ugotować botwinkę. Zosia utulona, śpi po pięciu kołysankach. Kluska wyczuła szansę. Jest zdecydowana i grozi: Albo mnie poprzytulasz albo ani Zosia nie pośpi, ani Ty nic nie zrobisz. Będę ryczeć! 
Wie czego chce, śpi jak aniołek na cycu 
😊

Poza prozą dnia codziennego, od dziś oduczamy Zo od pampersa. Za nami jedne mokre spodnie, jedne majtki, karton domek i kanapa. Pozdrawiamy z frontu (tak na wypadek gdybyście się zastanawiali czy jeszcze żyjemy).

 Jedno dziecko to Pikuś. Róbcie drugie, gwarantuje ze będzie dużo ciekawiej 
😁

Pages - Menu