Zostało nam pięć dni. Pięć dni do porodu- chyba że jak piszą w każdej mądrej książce o ciąży zacznie się w każdej chwili... I jak tu nie zwariować? Hmmm. Każdego dnia podchodzę do tego inaczej :-) Są (serio) takie dni kiedy wcale o tym nie myślę. Częściej jednak szukam zajęcia aby zapomnieć. Bo niby chcę żeby to było już (bo źle się śpi, bo ciężko w sumie, bo już nic nam nie wolno) ale jak pomyślę co to się będzie działo w szpitalu to jednak nie chcę :) Paradoks.
Na dworze trochę za ciepło, więc jedynie kilka razy dziennie wypuszczam się na spacer z Maniem. O bieganiu po sklepach można pomarzyć, niestety brakuje sił a brzuch boli. No i autem nie za bardzo powinno się już chyba teraz jeździć kiedy poród może się zacząć w każdej chwili. Także siedzimy w domku. Sprzątanie, gotowanie, sprawdzenie torby do szpitala i listy rzeczy, których jeszcze nam brakuje.
M.- To mówisz, że już za tydzień się poznamy?! |
Słuchamy muzyki, czytamy książki- podobno "potem" nie będzie na to czasu ;) Jednak spokój już mi się znudził i czekam na ten inny świat, na ten zamęt. Dziś wierzę jeszcze, że uda się wszystko poukładać zgodnie z planem :) Może naiwnie ale lepiej mieć plan!
27 maja bierzemy torbę w rękę i kierunek szpital. Nie może zabraknąć mp4 i książki z listy bestsellerów- do przeczytania jednym tchem (przecież coś w tym szpitalu trzeba będzie robić przez cały dzień). Z zasypianiem pewnie nie będzie lekko- mp4 powinno pomóc. I mam wielką nadzieję, że z rana zabiorą nas na cesarkę. Przerażona jestem ale jakoś przecież dam radę :) Dla mojego lekarza to kolejny wtorkowy dyżur kiedy przyjmie na świat kolejne Maluchy. Ja chyba nie za wiele będę tam miała do roboty- nie panikować i współpracować.
Jak było na pewno Wam napiszę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz